Mieszkać czy dojeżdżać?

5/5 - (1 vote)

No i stało się! Dostałeś się na studia! Przez tobą otwierają się nowe horyzonty. Rozpoczyna się nowy etap życia – nowe wyzwania, obowiązki, nowe grupy koleżeńskie, ale również pojawiają się nowe problemy.

Jednym z nich jest kwestia mieszkania. I tu mamy najczęściej do czynienia z dwoma różnymi sytuacjami. Pierwsza dotyczy tych osób, które zdawały na uczelnie oddalone kilkadziesiąt a nawet setki kilometrów od rodzinnego miasta. Oni są zmuszeni do znalezienia własnego lokum. Część osób dostaje miejsce w akademiku (co w przypadku niektórych uczelni jest mało prawdopodobne, zwłaszcza na pierwszym roku!), część wybiera stancję. Spora grupa świeżo upieczonych studentów wynajmuje mieszkanie wspólnie z kolegami, tworząc małą komunę studencką. To jest i korzystne ze względów finansowych, jak i towarzyskich. Troszkę może ucierpieć nauka, ale do wszystkiego można się przyzwyczaić. Kto będzie chciał się uczyć, ten i tak znajdzie czas i na naukę i na zabawę.

Druga sytuacja, tak charakterystyczna dla aglomeracji, dotyczy studentów, których dzielą nieduże odległości od miejsca zamieszkania do uczelni. To właśnie oni stają przed dylematem co będzie dla nich najkorzystniejsze: czy codziennie dojeżdżać na uczelnie czy też może poszukać czegoś na miejscu. Podejmując decyzję należy wziąć pod uwagę kilka istotnych czynników.

Niewątpliwie dla wszystkich najważniejsza jest kwestia pieniędzy. Bądź co bądź wynajęcie mieszkania może trochę nadszarpnąć budżet naszych rodziców. Co prawda możemy to zminimalizować szukając w kilka osób mieszkanie lub  stancję. Ale z wynajmowaniem mieszkania u kogoś bywa różnie. Można trafić na bardzo sympatycznych ludzi, ale zdążają się i tacy (to dotyczy głównie starszych „przemiłych” staruszek), którzy wynajmują pokój, tylko po to aby mieć towarzystwo. Na początku to może nie przeszkadza – zawsze miło jest jak ktoś się o ciebie troszczy, wypytuje o wszystko, ale po pewnym czasie to może być bardzo męczące. Nie twierdzę, że tak jest we wszystkich przypadkach, ale większość studentów po doświadczeniach z nachalnymi gospodarzami nie jest skora do ponownego wynajmowania stancji. Ze względu na niewielkie odległości o akademiku możemy tylko pomarzyć. Ale wszystko da się załatwić. Studenci w tych sprawach są bardzo kreatywni. Waletowanie, handel miejscami w akademikach (zwłaszcza tam, gdzie są one na dość przyzwoitym poziomie i mają dostęp do internetu) przybiera coraz większe rozmiary

Decydując się na mieszkanie studenckie musimy nauczyć się samodzielności, odpowiedzialności za własne postępowanie i niezależności. Ale z tą ostatnią bywa różnie – większość z nas idąc na studia jest nadal na garnuszku rodziców. Najczęściej jest tak, że już nie dostajemy pieniędzy za każdym razem gdy mamy jakąś potrzebę. Z reguły dostajemy kasę na opłaty i życie. I to musi wystarczyć. Nie raz nie dwa odmawiamy sobie przyjemności wyjścia „na miasto” z kolegami bo akurat coś nam wpadło w oko i musimy przez najbliższy czas na to odkładać. Chociaż z reguły rzadko to się nam udaje. Oczywiście w krytycznych momentach zawsze zostaje nam telefon do rodziców z prośbą o małą pożyczkę. W końcu ileż to można żyć na debetach bankowych?! Jakaś praca dorywcza poprawiłaby z pewnością kondycję naszego skromnego portfela, ale nie zawsze jest na to czas i możliwości.

Zaletą wynajmowania mieszkania jest całkowity brak kontroli. Możemy robić wszystko, na co mamy ochotę. Nikomu nie musimy się tłumaczyć gdzie, z kim i o której wrócimy. Nie musimy stawiać się na „czerwonym dywaniku” u rodziców po naszych nocnych eskapadach . Ale tu jest mały haczyk – ze względu na nieduże odległości rodzice z trosce o swoje pociechy od czasu do czasu mogą się zjawić z niezapowiedzianą wizytą! Jeśli ktoś nie jest przygotowany na taką wizytę to może być w niezłych tarapatach! Nie twierdzę, że te osoby które mieszkają z rodzicami nie mają takiej swobody, w końcu traktujemy siebie już jako dorosłe osoby. Ale czy nie jest tak, że rodzice wypytują się, gdzie idziesz, a jak wrócisz w stanie wskazującym to robią ci wymówki? Nie przeczę, że rodzice, których dzieci mieszkają poza domem nie martwią się, ale „co z oczu to i z serca”.

Decydując się na wynajmowanie mieszkania musimy zdawać sobie sprawę, że wiele czynności domowych będziemy musieli robić samemu. Czeka nas gotowanie, sprzątanie, pranie. Oczywiście na początku nikomu się nie chcę tego robić, ale ileż to można jeść same zupki chińskie czy pizzę?! Z czasem sterta brudnego prania rośnie, a kurzu przybywa. Kiedy już mamy dość takiego jedzenia, nie mamy żadnych czystych ciuchów a wc straszy zapachem to przychodzi moment, kiedy się mobilizujemy i sprzątamy. W krytycznych momentach zawsze możemy wsiąść w pociąg, autobus czy tramwaj i jechać do domku na coś dobrego. A wracając z powrotem nasza mama już zadba o to, abyśmy przez najbliższe dni nie umarli z głodu.

Wynajmowanie kawalerki czy większego mieszkania jest bardzo kosztowną inwestycją. Ale masz ten komfort, że nie musisz codziennie jeździć środkami polskiej komunikacji, która nie należy ani do najszybszych, ani  do wygodnych. Możesz sobie pozwolić na troszkę dłuższe spanie. Gdy jest dużo okienek miedzy zajęciami, zawsze możesz wstąpić na kawkę lub szybie co nieco. Wynajmowanie mieszkania jest wygodniejsze zwłaszcza w okresie zimy i w sesji. Nie musisz tracić czasu na dojazdy. Jak ci braknie jakiegoś materiału czy tekstu ubierasz się i idziesz poszukać tego na uczelni.

Ale nie wszyscy chcą wynajmować mieszkanie. Związane jest to nie tylko w finansami, ale dlatego, że im się po prostu to nie opłaca. Mają dobre połączenie z miastem, w którym znajduje się ich wydział, niedużą liczbę zajęć – niektórzy są tylko 2-3 dni w tygodniu na uczelni. Wiele osób te pieniądze, które miałaby wydać na wynajmowanie mieszkania woli odłożyć „na książeczkę”.

Generalnie trudno jest jednoznacznie stwierdzić co lepsze – mieszkanie czy dojeżdżanie. Wszystko zależy z jakiej perspektywy spojrzy się na tą sprawę, jakie ma się doświadczenia z wynajmem mieszkań i przede wszystkim jakimi środkami finansowymi dysponujemy.